Toruń nie dba o zabytki (II)
Destrukcyjnie przekształcony wcześniej zabytkowy dworek z XVIII w. "Katarzynka" przy ul. Kociewskiej 37 - oryginalna własność zasłużonego dla Torunia Samuela Luthera Gereta - będący teraz własnością miasta ma zostać rozebrany. Jak donosi dziennik "Nowości" o tych zamiarach nie wie nawet Miejski Konserwator Zabytków.
Zarządcy miejskich nieruchomości najpierw zabrali się do remontu dachu domu przy ulicy Kociewskiej 37 w Toruniu, a teraz wyprowadzają z niego wszystkich lokatorów. Miłośnicy zabytków uderzyli na alarm. Czy to oznacza, że zabudowania sięgającego korzeniami XVIII wieku folwarku Katarzynka zostaną zburzone?
Podobno decyzje w tej sprawie mają zapaść po wykwaterowaniu stamtąd ostatnich lokatorów. Dopiero wtedy?!
Zakład Gospodarki Mieszkaniowej, administrujący nieruchomością, nie ma pieniędzy na remonty. Niektóre pustostany, zabezpieczone w najlepszym wypadku alarmami, stoją bezludne latami. Tak dzieje się z budynkami w centrum miasta i jakoś nie chce mi się wierzyć, że z położonym na peryferiach folwarkiem będzie inaczej. Zresztą nawet jeśli gospodarze miejskich nieruchomości zdecydują się Katarzynkę wyremontować, to obawiam się, że zanim przystąpią do działania, po budynkach nie będzie już śladu. W Toruniu pozbawiony lokatorów dom po trzech dniach od ich wyprowadzki często składa się już tylko z zewnętrznych ścian, na ogół zresztą niekompletnych. Boje się więc, że decyzja o przyszłości Katarzynki podjęta po wykwaterowaniu jej mieszkańców może być tylko jedna.
Toruń podobno jest miastem zabytków, pomijając jednak budowle gotyckie, staje się miastem zabytków utraconych. Traci je zresztą często w głupi sposób: ktoś coś zniszczył, bo nie zdawał sobie sprawy, ile to jest warte. W przypadku Katarzynki jest już inaczej, jeżeli przedstawione przez nas argumenty nie są wystarczające, decydentów z ZGM odsyłamy do miejskiego konserwatora zabytków. On na pewno wytłumaczy, dlaczego nad Katarzynką w ogóle nie powinna pojawiać się groźba unicestwienia.
(za: Nowości, 23-12-2014)